Po przyjeździe Newtona z dalekiego kraju Hamleta, w naszej kuchni stanęła dodatkowa kuweta. Zwykle koty robią TO w gościnnym /heheheheheh – może dlatego tak mało u nas gości, hmmm/, ale Newton zainstalował się na kilka dni na kuchennym krześle, a Baby broniła jak lwica wejścia do pokoju i New był nieco zakłopotany tą słynną polską gościnnością.
Jak na chłopczyka z dobrego domu przystało, Newton chciał korzystać z kuweci, więc wstawiłam mu drugą, zapasową, do kuchni, by złośliwa Baby nie miała tu wiele do gadania /bo kuchnia to mój regiment i moje ostatnie słowo/.
No i zaczęły się gościnne występy i pielgrzymki w kuchennej kuwecie Newtona.
Moje kociska mają swoją bubu krainę, swoje axis mundi w dużej, drewnianej skrzyni, ozdobnej i praktycznej, a miejsca w środku tyle, że mogą się gonić – co też z lubością czynią. No ale skoro w kuchni wyrosła nowa, miniaturowa kaplica kociego urobku – to wszyscy, absolutnie wszyscy, a co bardziej bezczelni i kilkukrotnie, musieli zeń skorzystać. I były sprawy małego kalibru, ale i zdarzył się karabin maszynowy.
O nie! Ja nie pozwolę na to, by moja kuchnia była jednocześnie plażą i drewutnią. Po gościnnych występach odbywały się dzikie harce po meblach, piecu, zmywarce – więc postanowiłam być cwana i przechytrzyć kociska. Wyczyściłam gościnną kuwetkę do zera i postawiłam ją w kuchni całkiem pustą. W razie nagłego wypadku New mógł skorzystać, ale, w moim przekonaniu, hordy nielegalnych użytkowników odpuszczą, bo co to za frajda nie móc zagrzebać, ani nic upaprać przy okazji – no żadna, mili Państwo.
I co się okazało? Objawienie! Święty widok. Do kuchni przyszli wszyscy, najpierw razem, bo raźniej, potem wycieczki odbywały się osobno, jak do miejsca świętego. Każdy musiał wejść do tej pustej kuwety, a nadziwić się nie mógł. Byli tacy, co siedzieli w środku, a dalej nie wierzyli – co to takiego jest i w jakim celu ma niby służyć – kuweta bez piasku…? Ale widok był piękny i taki intrygujący. Ktoś na budce kuwety spał, ktoś inny czuwał w środku, kolejny trącał łapą drzwiczki – jak niewierny Tomasz.
I Newton, znów skonfundowany taką ilością kotów i totalnym brakiem intymności, w ciągu jednej chwili zaczął odwiedzać kuwetlandię właściwą, dużą, pokojową, bo tam miał spokój – cała bowiem zgraja bawiła w kuchennej.
O słodki ty mój paniczu!! Newtonie Augustyński – mądrości ty moja!!!
Po kilku latach stawiania oporu, stojąc przed decyzją czy dom po prostu opuścić i uciec…
Sparta – porodowe know how. Pierwsza i najważniejsza sprawa – dobry poród to poród niespodziewany! Oczywiście…
Wylot na pełnej piździe, czyli o technikach korzystania z kuwety i tematach okołokuwetowych. Kuweta, czyli…
ęiKoty Bella Bitis*PL mają ogromny zaszczyt zaprosić Państwa do śledzenia cudownego wydarzenia jakim jest I…
Jednym z lepszych miejsc do okazywania światu bezbrzeżnego lekceważenia jest kocie legowisko. Można w nim…