Wielkie podziały ludzkości – Rzymianie kontra barbarzyńcy, Beatlesi kontra Stonesi, Lewandowski kontra Messi – wszystko to blednie wobec starcia, które od wieków elektryzuje społeczeństwo. Nie ma w nim miejsca na kompromisy. Wojna, która dzieli sąsiadów, przyjaciół i rodziny, a nade wszystko internautów, to oczywiście odwieczna batalia kociarze kontra psiarze. Dwa światy, dwa podejścia do życia, dwa sposoby na pojmowanie tego, co znaczy mieć zwierzę. A wniosek tylko jeden: koty są lepsze od psów!
Koty są lepsze od psów – to fakt, nie opinia. Oczywiście. Niech ten tekst posłuży jako obiektywny, uczciwy i absolutnie nieuprzedzony przewodnik po tej odwiecznej wojnie – i wyjaśni, dlaczego kociarze, choć czasem cyniczni, często zdystansowani, a niekiedy wręcz socjopatyczni, ostatecznie są górą.
Pisarze i filozofowie przez wieki zastanawiali się, dlaczego człowiek wybrał psa na swojego towarzysza. Odpowiedź jest prosta: bo człowiek czasem lubi być oszukiwany. Kiedy pies patrzy w oczy swojego pana, ten myśli, że widzi miłość. A tymczasem patrzy w oczy stworzenia, które sprzedałoby go za skórkę od kiełbasy. Psy to populistyczni politycy świata zwierząt – powiedzą, co chcesz usłyszeć, zrobią, co każesz, byle tylko dostać swoją nagrodę.
„Ale pies kocha bezwarunkowo!” – zakrzyknie oburzony psiarz, z pianą na ustach i siatką worków na psie odchody pod pachą. Owszem, kocha, ale podobnie jak desperat w toksycznym związku – kocha, bo nie zna alternatywy. Wyprowadzaj go codziennie na smyczy, karm zgodnie z wytycznymi, głaskaj, sprzątaj jego biologiczne ekscesy – a on ci się odwdzięczy. Oddaniem, wiernością, błagalnym spojrzeniem – i wiecznym, irytującym czekaniem. Pies czeka, czeka, czeka. Niech tylko drzwi się uchylą – gotów jest rzucić się w objęcia swojego pana z taką gorliwością, że nawet romantyczne sceny z telenowel wyglądają przy tym jak proza techniczna.
Pies to domowy minister spraw wewnętrznych – czuwa nad każdym ruchem swojego człowieka, analizuje każdy gest, gotów jest w każdej chwili rzucić się do działania, choć niekoniecznie wie, dlaczego. Wydaje się, że jedyną misją psa jest bycie na każdą chwilę – czy to dobrego, czy złego dnia. Można to uznać za urocze, można też – za rodzaj uciążliwego, wieloletniego zobowiązania.
A teraz weźmy kota. Kot nie czeka. Kot nie błaga. Kot nie zniży się do poziomu rozemocjonowanego poddanego, który skacze na właściciela z radości, bo ten wrócił z Biedronki. Kot jest dostojny. Kot jest niezależny. Kot to jedyne stworzenie, które w pełni rozumie, że człowiek jest mu potrzebny wyłącznie do pewnych spraw – głównie otwierania puszek i zapewniania wygodnego posłania.
Kot nie udaje. Jeśli coś mu się nie podoba, odejdzie. Jeśli jest głodny, da ci o tym znać. Jeśli ma ochotę na czułość – rzuci się na ciebie z siłą napastnika w finale Ligi Mistrzów. Kot nie jest zainteresowany byciem twoim przyjacielem, twoim podopiecznym, twoim ślepym wyznawcą. Kot jest twoim panem – i im szybciej to zrozumiesz, tym lepiej dla ciebie.
Kot nie angażuje się w zbędne dramaty. Nie prosi, nie wymaga, nie smęci. Po prostu jest – niezależny, spokojny, majestatyczny. Kot to jedyna istota na świecie, która traktuje człowieka z takim dystansem, jakby był po prostu opcją w życiu, a nie jego centralnym punktem.
Oczywiście, psiarze będą polemizować. „Ale pies cię obroni!” – wołają. Owszem, być może obroni. Może w najlepszym przypadku zawarczy, może w najgorszym pogryzie. Ale kot? Kot w ogóle nie dopuści do sytuacji, w której trzeba się bronić. Działa w cieniu. Patrzy na włamywacza i ocenia jego wartość. Kot wie, że wystarczy spojrzenie, by człowiek poczuł się nieswojo.
A więc? Kto ma rację? Kto ma więcej klasy, wdzięku i inteligencji? Odpowiedź jest prosta. Wystarczy spojrzeć na kota – i na psa. Jeden patrzy na ciebie z szacunkiem, drugi z nieustającą potrzebą atencji. Wybór jest oczywisty.
Dobra, żartowałam, to tylko niewinna prowokacja. Koty nie są lepsze od psów! Wojna między kociarzami a psiarzami to jeden z tych konfliktów, które są tak absurdalne, że aż urocze. Prawda jest taka, że zarówno koty, jak i psy mają swoje uroki, swoje wady, swoje fanatyczne grona wielbicieli i – co najważniejsze – swoje sposoby na to, byśmy robili dla nich wszystko. W końcu, niezależnie od tego, czy nosisz w kieszeni smakołyki dla psa /i woreczki na gówno/, czy otwierasz kolejną puszkę łososiowego musu dla kota, jedno jest pewne: to one rządzą nami, a nie my nimi.
Nie wiem, czy papież Grzegorz IX /1160-1241 r./ kiedykolwiek widział czarnego kota na własne oczy,…
Niezależnie od tego, czy właśnie przybył do Twojego domu wymarzony koci arystokrata z rodowodem i…
Z podawaniem kotu tabletki jest jak z budowaniem zamku z piasku w czasie huraganu –…
Po kilku latach stawiania oporu, stojąc przed decyzją czy dom po prostu opuścić i uciec…
Sparta – porodowe know how. Pierwsza i najważniejsza sprawa – dobry poród to poród niespodziewany! Oczywiście…