/

Stardusty

2 min

Dostałam piękne legowisko dla moich kotów, w podziękowaniu za projekt strony. Legowisko jest puchate, bardzo duże, z jednej strony z czarnego, krótkiego niby- futerka, które jest ozdobione srebrnymi nitkami, z drugiej strony podszyte krwistym atłasem. Lubię je, bo fajnie wygląda na zdjęciach. Koty je lubią – bo wielkie, miękkie i senne.

StardustyStardusty

Dziś dostały je maluchy, jak tylko wyschło po praniu. Wyspały się w nim słodko, potem wstały na papu, pojadły mięchem, popiły mlekiem – barbarzyńsko jak zawsze, z czkawką , z bekaniem i kosmicznymi bąkami. Potem ogarnęły kuwetę /jeden nie ogarnął, bo chwilowo wypadł poza orbitę/  i zaczęły biegać po widnokręgu, a legowisko poszło chwilowo w niepamięć.

I przyglądam się jednemu szczeniakowi, potem drugiemu, wołam trzeciego, kolejne siłą rozpędu też wskakują mi na kolana. Patrzę i nie wierzę – wszystkie maluchy połyskują i lśnią jakimś tajemniczym blaskiem. Zapalam światło – dalej świecą. Wącham – nic nadzwyczajnego, głaskam – na dłoniach zostają mi drobinki… hmm…, brokatu, złotka – nie wiem co to właściwie jest. Sprawdzam obie bengalki czy glitterów nie pogubiły – ale nie, są na miejscu, lśnią subtelnie starym złotem, ale peterbaldzki blask jest inny – bardziej dosłowny. Rodem z lat 80-tych, z teledysków Boney M, jak z sylwestra spędzonego z sąsiadami i ruskim szampanem. Czyli trochę tandety, ale jednak chwyta za serducho.

To gwiezdny pył, stardust – myślę sobie. I cieszy mnie ta myśl, że mam gwiezdny miocik. Taka mała szósteczka w totolotka – pyli gwiezdnie, lata nad ziemią, broi bez litości, po bosku, w blasku! Jest cudnie! Wzruszam się tym, jak zjawiskowo piękne mam kocięta – błyszczące, szkliste, połyskliwe.

Godzina później  – sprzątam koci kącik, podnoszę rzeczone legowisko, a z niego na podłogę spadają tysiące małych drobinek – srebrna nitka, którą poprzetykane było futerko, pokruszyła się w praniu i postanowiła się zdematerializować, zostawiając za sobą ogon srebrnej komety.

A moje małe stardusty biegają dalej, napędzane jakąś wewnętrzną, kosmiczną siła, jest prawie druga w nocy, a one nie wiedzą, że to tylko nitka – zwykła i prozaiczna. I mają ubaw po pachy, dziecięcy, naiwny i absolutnie szczęśliwy, a błyski w środku nocy zwodzą ich piękne kocie oczy w różne kąty naszego starego domu.

I jak komety Halleya milionami gwiazd, tak one tupotem małych stóp biegną jak oszalałe przez pokój… Idźcie spać, stardusty małe, księżyc już świeci!

Dodaj komentarz

Poprzednia historia

Gdy niemożliwe staje się możliwe

Następna historia

Glut, gil i inne paprochy

Najnowsze od Blog

Mruczenie

Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, dlaczego koty mruczą? Mruczenie jest jednym z najbardziej charakterystycznych dźwięków, jakie koty…

Majtki dla kota

Po kilku latach stawiania oporu, stojąc przed decyzją czy dom po prostu opuścić i uciec gdzie…

Sparta – porodowe know how

Sparta – porodowe know how. Pierwsza i najważniejsza sprawa – dobry poród to poród niespodziewany! Oczywiście dla…

Wylot na pełnej piździe

Wylot na pełnej piździe, czyli o technikach korzystania z kuwety i tematach okołokuwetowych. Kuweta, czyli kocia…