Nie wiem, czy papież Grzegorz IX /1160-1241 r./ kiedykolwiek widział czarnego kota na własne oczy, ale jedno jest pewne. Gdy w 1233 roku postanowił wydać bullę Vox in Rama, w której potępił czarne koty jako diabelskich popleczników, zrobił to z takim przekonaniem, jakby osobiście widział, jak czworonożny demon otwiera sobie furtkę do piekła i wylizuje resztki mleka po diabelskiej wieczerzy. A może faktycznie widział? Może któregoś zimnego wieczoru, gdy dumał nad kolejną klątwą katarów, w jego komnacie pojawił się kot? Taki prawdziwy, czarny jak grzech. I spojrzał na papieża wzrokiem, który mówił: „A teraz wstań i nalej mi mleka!” To musiała być niezapomniana chwila.
Według treści Vox in Rama, herezja zaczynała się od tajemniczego obrzędu inicjacyjnego. Nowy wyznawca sekty miał spotykać „czarnego kota wielkości średniego psa”, który wyłaniał się z mroku i ocierał o jego nogi, niczym zwyczajny domowy pupil. Następnie adept miał składać mu hołd – pocałunek w pysk lub, według bardziej dramatycznych wersji, „pod ogonem”, co już wprost wskazywało na diabelski charakter całej ceremonii. Kot, rzecz jasna, nie był zwykłym zwierzęciem, ale wcieleniem diabła lub jego wysłannikiem, pośrednikiem w nawiązywaniu paktu z siłami nieczystymi. W ten sposób czarne koty trafiły na listę kościelnych wrogów i na długie wieki stały się ofiarami ludzkiej paranoi.
Nic nie rozpalało średniowiecznej wyobraźni bardziej niż skomplikowana sieć rzekomych herezji, sabatów i wszelakich okultyzmów. Można by sądzić, że Europa miała wówczas ważniejsze problemy – plagi, wojny, podatki tak absurdalnie wysokie, że nawet szlachta wzdychała z rozpaczy – ale nie.
Oczywiście, prześladowanie zwierząt nie było wówczas niczym nadzwyczajnym. Były to czasy, w których samo istnienie było ryzykowne, i to nie tylko dla ludzi. W średniowieczu sądzono zwierzęta – i to z całą prawniczą pompą: z obrońcą, oskarżycielem i wyrokiem, który wcale nie musiał kończyć się uniewinnieniem. Świnie oskarżano o morderstwa, psy o kradzieże, a jeśli kogut przypadkiem zniósł jajko – sprawa robiła się naprawdę poważna, bo oto otwierały się przed sądem bramy piekła. Każde odstępstwo od normy traktowano jako zamach na boski porządek, każde zwierzę mogło wpaść w tarapaty. Szczury, które nie stawiły się na procesie /zapewne miały inne plany/, były ekskomunikowane – bo i dlaczego nie? Absurd był fundamentem rzeczywistości.
Koty, rzecz jasna, miały w tym wszystkim najgorzej. Kot bowiem nie jest zwierzęciem, które przeprasza, nie jest zwierzęciem, które tłumaczy się przed sądem, nie jest też zwierzęciem, które przyjdzie na własną egzekucję. Kot nie tłumaczy się w ogóle. A to już było zbyt podejrzane. Skoro inne stworzenia – krowy, konie, kozy – w mniejszym lub większym stopniu poddawały się wyrokom boskiego porządku, to czemu koty wciąż patrzyły tym samym obojętnym wzrokiem, jakby nie robiło to na nich żadnego wrażenia? Ludzie szybko znaleźli odpowiedź: bo są diabelskie. Bo nie poddają się kontroli. Bo mają coś, czego porządny chrześcijanin nie mógł wybaczyć – niezależność. Więc je tępiono, palono, topiono, wrzucano w ogień, byle oczyścić świat z tej futrzanej arogancji. Tyle że świat bez kotów okazał się jeszcze gorszym miejscem, bo wtedy przyszły szczury, a z nimi dżuma. A może to właśnie był diabelski plan? Koty wiedziały, że zemsta będzie słodka.
Był to czas, w którym ciemność nie kryła się w niewiedzy, lecz w gorliwości. Święta Inkwizycja nie mogła przecież pozwolić, by ciemny lud nie wierzył w diabła, bo wówczas mogłoby się okazać, że diabłem wcale nie jest kot, a powiedzmy – nieuczciwy biskup pobierający podatki w imię Boże. Czarne koty były więc idealnym symbolem tej mistycznej walki – skryte, nocne, niezależne, z oczyma świecącymi w mroku niczym diabelskie latarnie. Wrogowie, którzy nie protestują, tylko patrzą. Ludzie chcieli mieć cel, w którego mogliby rzucić kamieniem, a koty, które ośmielały się nie reagować na ludzkie błagania i przekleństwa, stały się ofiarami.
A jednak – paradoksalnie – w tej całej opowieści o Vox in Rama, prześladowaniach i ludzkiej ignorancji, koty znów wygrały. Ostatecznie to one przetrwały – jako zwierzęta niezależne, tajemnicze i wciąż wywołujące w ludziach niepokój pomieszany z podziwem. A Grzegorz IX? Cóż, jego bulla stała się dziś jedynie historycznym przypisem. Czarny kot natomiast wciąż patrzy na świat z tą samą, niezmienną kocią obojętnością.
Wielkie podziały ludzkości – Rzymianie kontra barbarzyńcy, Beatlesi kontra Stonesi, Lewandowski kontra Messi – wszystko…
Niezależnie od tego, czy właśnie przybył do Twojego domu wymarzony koci arystokrata z rodowodem i…
Z podawaniem kotu tabletki jest jak z budowaniem zamku z piasku w czasie huraganu –…
Po kilku latach stawiania oporu, stojąc przed decyzją czy dom po prostu opuścić i uciec…
Sparta – porodowe know how. Pierwsza i najważniejsza sprawa – dobry poród to poród niespodziewany! Oczywiście…