Wielkanocna tradycja

Wielkanocną tradycją w domu Augustyńskich jest kocia demolka. Co roku, kolejny raz z rzędu, moje koty wyprowadzają mnie w pole, mówiąc dość łagodnie. Sprawa wygląda z początku niewinnie, ale zawsze kończy się tak samo. Sama sobie jestem winna, bo co roku daję wiarę, że „tym razem będzie inaczej”. Ale jak to z tradycją bywa – zawsze jest identycznie. Tradycja, o której zaraz napiszę, jest przekazywana z pokolenia na pokolenie, wyssana z mlekiem kociej matki i pieczołowicie pielęgnowana przez stadko moich kotów.

Wielkanocna tradycja

Tradycja to taka treść kultury czy norma społeczna, która jest uznana przez zbiorowość za społecznie ważną i doniosłą. Co zatem jest społecznie takie pierońsko doniosłe w domu kotów Augustyńskich? Słodka destrukcja i upojna demolka polegająca na wyżywaniu się na koszyku z jajkami. W Niedzielę Wielkanocną. Raz jeden zdarzyło się, że w Lany Poniedziałek, ale wyłącznie przez parszywą nieuwagę zaspanych, a obżartych świąteczną szynką kotów.

Scenariusz jest banalny. W Wielką Sobotę przygotowuję pisanki. Nie, żebym od razu leciała święcić, co to to nie, po prostu, ozdabiam je i umieszczam w koszyczku, by zjeść kolejnego dnia na świąteczne śniadanie, które trwa u nas całe przedpołudnie, a bywa, że i dłużej. Co roku przed Świętami snuję się po sklepach i śledzę najnowsze trendy w temacie. Przerobiłam ich już dziesiątki – dziewiczą biel wikliny i koronkowe ubranka dla jaj, nowoczesne kolory neonowe, klasykę – czyli kolorowe barwniki, jakieś naklejki, gadżety, ceramikę i setki innych pierdół, które cieszą oczy. Co roku coś innego, co roku nowy koszyk, co roku inny look. Tak lubię. Moje koty dzielnie towarzyszą w całym procesie gotowania, ozdabiania, układania. Plumkają łapami w garnku z wodą, delikatnie trącają nosami ciepłe jajka, ciągną królika za uszy, noszą w zębach ozdobną trawkę, liżą baranka po pysku i obowiązkowo włażą do koszyczka, a im koszyczek mniejszy, tym więcej kotów wlezie. Jest kultura, jest grzecznie, jest luxtorpeda. I myślę sobie – w tym roku tak pięknie się tym wszystkim bawią, nic nie będzie, nie zniszczą.

I idę spokojnie spać, ozdobny koszyczek zostawiam na stole w kuchni, na honorowym miejscu, z nadzieją, że rano jajka będą cieszyć tak oko, jak i podniebienie. I pierwszym widokiem w świąteczne przedpołudnie są jajka… na podłodze. Rozlazły się, potłukły, ponadgryzały wzajemnie, rozpierzchły, rozpadły na tysiące kawałków. Destrukcja & demolka.

Dlatego w tym roku postanowiłam być sprytniejsza od samowolnych jaj i obmyśliłam kilka miejsc, gdzie mogę schować koszyczek z jajkami:

  1. W lodówce – odpowiednio zabezpieczone. Ale czy na pewno?
  2. W piekarniku – sesesese…
  3. W łazience – hmmm, trochę dyskusyjne, ale czemu nie?
  4. W pralce – od biedy…

A Wy, drodzy kociarze, gdzie chowacie swoje koszyczki z jajkami? No bo chyba mi nie powiecie, że Waszych koty nie ruszają…?? Błagam, nie mówcie!!!

Wesołych Świąt!

Karolina Augustyńska

Share
Published by
Karolina Augustyńska

Recent Posts

Mruczenie

Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, dlaczego koty mruczą? Mruczenie jest jednym z najbardziej charakterystycznych dźwięków, jakie…

1 rok ago

Majtki dla kota

Po kilku latach stawiania oporu, stojąc przed decyzją czy dom po prostu opuścić i uciec…

1 rok ago

Sparta – porodowe know how

Sparta – porodowe know how. Pierwsza i najważniejsza sprawa – dobry poród to poród niespodziewany! Oczywiście…

1 rok ago

Wylot na pełnej piździe

Wylot na pełnej piździe, czyli o technikach korzystania z kuwety i tematach okołokuwetowych. Kuweta, czyli…

1 rok ago

Festiwal Pawich Obrzydliwości

 ęiKoty Bella Bitis*PL mają ogromny zaszczyt zaprosić Państwa do śledzenia cudownego wydarzenia jakim jest I…

1 rok ago

Kocie legowisko

Jednym z lepszych miejsc do okazywania światu bezbrzeżnego lekceważenia jest kocie legowisko. Można w nim…

2 lata ago