Gdy zdałam sobie sprawę z tego, co jest na rzeczy, brałam akurat kąpiel, a kociska siedziały obok, na komodzie, z zaciekawieniem wpatrując się w pianę. Cudem się nie utopiłam i mało nie zemdlałam z wrażenia. Otóż Sisia /nie, nie powiem publicznie skąd się wzięła ta ksywka/ zrobiła się, tak jakoś z dnia na dzień, podejrzanie większa. Ona – zawsze z genialną sylwetką modelki, kociej piękności, która powala na kolana smukłością, zrobiła się jak pączuś – po bokach, z pysia – glizda jak zawsze.
Gdy niemożliwe staje się możliwe
Zakręciło mi się w głowie, zaszumiało – wystrzeliłam ja do niej jak z procy. Pokaż, co tam masz, draniu mały! Macam, przyciskam, obwąchuję, dotykam, rzut oka na cycki, drugim pod ogon. No do diabła, ty jesteś w ciąży! Sisia jest w ciążyyyyyyy!
I teraz dwa pytania? Pierwsze za 100 punktów, drugie – całość puli!
Pytanie 1 – jak ona zaszła w ciążę, choć nie była u kocura? Kiedyś tam była – owszem, ale dawno, a dawno to nieprawda. Była, nie zaszła, 2 miechy minęły, nic nie urodziła /na pewno!!/, koniec tematu.
A potem nie była już u kocura, kocur też się nigdzie nie zawieruszył w rejony ponętnej Sisi, a ciąża jest. Jak to? Po czym? – chciałoby się spytać. Sprawdziłam drzwi – od kocura dzielą ją aż 2 pary. Zawiasy całe, szpar nie ma, w jednych dziurka na klucz, no ale mała, przysięgam, że mała, no i kocur nie przelezie. Chyba nie przelezie… A niech to, przelezie??!!
Jak się to stało? Partogenetycznie? Wiatropylnie? Niepokalane poczęcie? Czy ktoś coś z tego rozumie? Ja nic!
Pytanie 2 – jeśli już jest w ciąży, to kiedy… przestanie być? Czyli mówiąc w skrócie -kiedy rodzimy???
Jestem w panice, jestem w rozsypce! Za parę dni śmigamy na USG i okaże się czy to ja mam omamy czy kocur paranormalne zdolności. A może sieje z wiatrem…?