Koty są stworzeniami absolutnie jedynymi w swoim rodzaju, pod wszystkimi prawie względami. Wyjątkiem jest fakt, że całkiem podobnie jak psy i dzieci – są szczęśliwe, kiedy są brudne. Znacie to? Upaprane, ze świecącymi uszami, z glutem w oku i gilem z nosa – siedzą jak królowie życia, jak paniska i pańcie, zadowoleni, pyszni i dumni z siebie. A kogo obchodzi subtelny fetorek kota? Toż to dyskretny urok burżuazji, z setkami lat błękitno krwistej tradycji. A tradycji, jak powszechnie wiadomo, nie powinno się sprzeciwiać.
Glut, gil i inne paprochy
Zapytana, mówię o moich peterbaldach, że lubią się kąpać. Owszem, uchodzę cało z życiem po kąpieli mojego stadka, ale żebym od razu i ja miała to lubić – oj, nie. Zwykle wygląda to u nas tak – Najlepszy-z-Mężów nalewa wody do wanny, z dodatkiem pachnideł, balsamów, mydła, domestosu i środków dezynsekcyjnych – a ja z łapanki donoszę pod pachą kociska do łazienki i walczymy. Na ten jedyny moment dom staje się pusty i panuje cisza jak w akademickiej bibliotece. Koty chodzą opłotkami, na cichych, ugiętych łapkach, co sprytniejsze chowają głowę w piasek, niektóre znikają jak kamfora, jeszcze inne śpią, udając martwe. Nic to nie da – brudasy, śmierdziele, paprochy! Kąpiel, kąpiel czeka!!!!
Najnowszy wynik higienicznego starcia to jednak 1:0 dla kotów. Niedawno bowiem zniknął korek od wanny – w tajemniczych i niejasnych okolicznościach, ale koty nie miały z tym nic wspólnego. To na pewno nie koty – tak przynajmniej one same twierdzą, jednogłośnie i nie podtrzymując zainteresowania tak banalnym i bzdurnym tematem, jak moje, pożal się, problemy z jakimś tam korkiem.
Wydawało mi się początkowo, że to sprawa banalna, wystarczy kupić nowy korek i koniec tematu. Ale do dziś kupiłam już siedem gumowych korków i … żaden do naszej wanny nie pasuje. Poważnie! Mało tego, każdorazowo pan sprzedawca zapewniał, że korek jest uniwersalnego rozmiaru. Mam ich siedem, a każdy… jest inny. Dowodzi to jednej teorii – uniwersalność, wbrew wszelkim pozorom, też jest rzeczą względną. Żaden z moich siedmiu korków nie nadaje się do tego, by prawidłowo zatkać dziurę w wannie /która nota bene ma jakąś profesjonalną nazwę w hydraulicznej nomenklaturze, ale całkiem wypadła mi ona z głowy. Jak pojadę po ósmy korek, to mnie oświecą/.
Gdy pławię się w kąpieli ja – zamiast korka używam muślinowej ściereczki, którą za bajońskie pieniądze kupiłam sobie w ramach rozpusty, do mycia twarzy. Jako korek sprawdza się ten muślin dość dobrze, pod warunkiem, że przytrzymuję się go też piętą. Koty jak wiadomo, w całym swoim majestacie, nie są od tego, by cokolwiek przytrzymywać i to w dodatku piętą, a że korka dopasować odpowiedniego nie umiem – to o kocich kąpielach w wannie chwilowo muszę zapomnieć.
Na ten moment pozostają mi dwa rozwiązania zamiast klasycznej kąpieli kotów. Rozwiązanie pierwsze – nawilżane chusteczki do niemowlęcej pupci. Na widok opakowania takowych Yaremie robi się słabo, Sisi przewraca oczami i udaje, że zaczęła rodzić, a Basce podnosi się ciśnienie i widać jak pulsuje jej żyłka na nagiej szyi. Rozwiązanie drugie – jeszcze nie przetestowane, ale jak korek się nie znajdzie na dniach – to sprawdzę i tę alternatywę. Prysznic, śmierdzielki, prysznic!!!