No i stało się – jeden z kotków się pochorował… Lu Bengalska Augustyńska zaniemogła na bardzo straszną i niesamowicie dla niej dotkliwą chorobę – ból gardła. Formalnie, ta jednostka chorobowa to „tkliwe gardło”, ale nie używamy tego określenia odkąd z mamusią Lu /hodowczynią znaczy/ sikałyśmy ze śmiechu przez dwie godziny z tej nazwy. I przyszła kryska na Matyska. Ten się śmieje…, kto ostatni.
Jest źle, bardzo źle!
No więc Lu jest chora na ból gardła. Poważnie chora. I choruje z całym dostojeństwem i powagą, jak na pierwszą w życiu chorobę przystało. Jest bardzo biedna, a żadne głaski, pieszczoty i czułe słówka nie pomagają. Nie pomógł nawet kawałek szynki. Nawet masełko z kanapki nie udobruchało skołowanego chorobą bengaluta. Jest źle, bardzo źle!
Lu była wczoraj u weta, a wizyta ta była z kolei przeobrzydliwa i ostatnia w jej życiu. Piski w transporterze, potem paluchy lekarza w gardle + termometr w tyłku. Za dużo jak dla jednej, małej Lu Bengalskiej – tak zasugerowała sama zainteresowana, a lament ten słyszano w całych Myślenicach. Podobno niosło się i po Zakopiance, ale osobiście w to nie wierzę. I szczeniak w poczekalni u weta się wystraszył, i pewno będzie skaza na charakterze. I zostanie trauma. I zoopsychologa trzeba będzie zawezwać. Może nawet pogryzie jakiegoś kota w przyszłości.
Jest źle, bardzo źle.
Po powrocie do domu, obrażona za takie traktowanie, Lu jeszcze bardziej zamknęła się w sobie i milczy już DRUGI dzień. Śpi – ale wcale nie czujnie. Ma cały ten świat w głębokim poważaniu.
Plusy tej choroby są takie:
- Można z powodzeniem przygotowywać posiłki, a mięso nie ucieka w podskokach z kuchni do pokoju /w ogóle nie ucieka/.
- W jedzeniu nie ma włosów.
- Nie trzeba stosować gróźb karalnych.
- Jest też podejrzanie czysto.
- Woda jest w miseczce, a strumyk na podłodze nawet już wysechł.
- Słychać jak gra radio.
- Zaoszczędziliśmy 10 kg karmy, 3 kg wołowiny.
- Nikt się nie taplał w wiadrze z mopem już 2-gi dzień.
- Gąbka do naczyń jest w całości i uwaga, przy zlewie!!
Minusy:
- Jest potwornie nudno.
- Trzeba zmywać naczynia, nikt ich nie chce wylizać.
- Nikt też nie sortuje śmieci.
- I co do diabła robić ze wszystkimi tymi foliówkami po zakupach???
- Podłoga pod kanapą zakurzona, blaty w kuchni nie wypolerowane.
- Karton, w którym przywieźli żwirek, trzeba było spalić w piecu.
- Newton musi myć się sam, a to nie łatwe, jak ma się wszystko takie długie…
… i żaden obrazek nie spadł ze ściany od 3 dni, ale sama już nawet nie wiem czy to dobrze, czy źle…
Lu, zdrowiej, źle bez ciebie, bardzo źle!!!