W naszym domu jest taka tradycja /bo trzy lata z rzędu to już tradycja, no nie?/, że w Sylwestra bitisowe kocice idą na całość. Pierwszym razem – klasyczna wpadka. Zadzwonił telefon, ktoś o jakąś pierdołę spytał, a kocica – smyk, myk, za drzwi uciekła. Za dwie minuty wrzask, euforia, spazmy, orgazmy. Ot …
Sylwestrowy seks
No, przeleciał ją kocur, proszę Państwa, przeleciał na całego. O ty paskudna lafiryndo, ty mała ladacznico!! Ledwo dzieciska odchowane, ledwo brzuch się wklęsł, ledwo cycki nie szorują podłogi, a ty tu takie numery …
No dobra, ale to był tylko jeden raz, od jednego razu przelecianego to może w ciążę nie zajdzie – myślałam. Nigdy nie myślcie tak jak ja. Mało, powiem inaczej – jeśli chcecie mieć pewność, że Wasza kocica zajdzie w ciążę, pozwólcie jej tylko jeden raz, tak, że niby przez nieuwagę. Zajdzie w ciążę na pewno. Skąd to wiem? Bo drugi rok z rzędu grali u nas to samo.
Tylko jeden raz, nie zajdzie na pewno – myślałam sobie. Ile to się peterbaldziątek urodziło? Szóstka! Wystarczy tylko poczekać 2 miesiące… i kocięta gotowe, wylezą same, zadowolone, uśmiechnięte, że mamusia z końcem roku seks imprezę rozkręcała.
Więc w tym roku, w Sylwestra było już odświętne ciupcianie. Legalne, wyczekiwane, tradycyjne. I jakoś tak się dziś dopiero zorientowałam, że chyba z tego nic nie będzie… bo takie zaplanowane!