Niezależnie od tego, czy właśnie przybył do Twojego domu wymarzony koci arystokrata z rodowodem i za miliony monet, czy może w Twojej hodowli urodziła się nowa generacja małych tyraniątek – nadanie imienia to wielka sprawa. Trzeba podjąć decyzję, która zostanie z kotem na całe życie /choć on i tak pewnie ją zignoruje/… – jakie imię nadać kotu?
Imię powinno być godne, dostojne, może zabawne, a przede wszystkim – na tyle krótkie, by dało się je wykrzyczeć w panice, gdy kot właśnie zrzuca Twój ulubiony kubek. Tylko czy Twój kot w ogóle się nim przejmie? Spoiler: nie, będzie mieć to serdecznie w swojej pięknej dupie. Jeśli właśnie zastanawiasz się, jak nazwać swojego mruczka /lub całą nową gromadkę/ i nie wyjść na skończonego błazna, to ten krótki poradniczek jest dla Ciebie.
Imię dla kota rasowego – duma, splendor i… szczypta pretensjonalności
Masz rasowego kota z rodowodem? Cudownie! To znaczy, że oficjalne imię Twojego futrzastego arystokraty to zapewne coś w stylu „Grand Majestic Lord Fluffington the Third”, ale i tak wołasz na niego „Buła”. Rodowodowe imiona mają to do siebie, że brzmią jak nazwy ekstrawaganckich perfum albo tytuły księżnej, która właśnie zeszła z pokładu Titanica. Koty z hodowli często noszą barokowe, wieloczłonowe imiona połączone z przydomkami hodowlanymi /bywa, że również fikuśnymi – ot, dyskretny urok burżuazji/, ale kto miałby czas i energię, by codziennie zwracać się do swojego kota per „Pan Archibald Velvet Paws von Whiskers”?
Co więcej, wybór imienia dla kota rasowego to często niezła łamigłówka, bo zasady hodowlane narzucają literę, od której imię ma się zaczynać. Masz zatem tylko jedną szansę w życiu, by twórczo rozwinąć swoje zwoje mózgowe i wymyślić imię w stylu „Dostojny Książę Kłębuszek” albo „Dionizy Burza Wibrysów”. A jeśli zabraknie Ci weny, zawsze możesz sięgnąć po klasykę i zaserwować coś w stylu „Bonifacy” lub „Ferdynand”, żeby pasowało do tej dostojnej, mruczącej persony.
Nie zapominajmy, że oprócz oficjalnego imienia w rodowodzie, które pojawi się na wystawach i dyplomach, kot w domu i tak dostanie nowe imię, bardziej praktyczne i życiowe. Być może zacznie jako „Książę Puchatość Pierwszy”, ale ostatecznie stanie się po prostu „Pierdek”, bo lubi sobie czasem soczyście… sami wiecie co, pisać nie trzeba. Takie są nieubłagane prawa kociej nominacji.
Kot domowy – tu rządzi kreatywność /albo chaos/
A jeśli Twój kot to zwykły dachowiec, duma klatki schodowej i terror piwnicznych myszy i okolicznych ptaków*, to masz pełną dowolność w nazywaniu go. Tu w grę wchodzą wszystkie inspiracje – od klasycznych „Mruczków” i „Puszków”, przez popkulturę „Yoda”, „Batman”), aż po totalny chaos, czyli „Kotlet”, „Łajza” albo ” Chujek Zbójek”. Jak wiadomo, im bardziej absurdalne imię, tym większa pewność, że kot i tak będzie miał to w nosie.
I tu dochodzimy do jednego z największych paradoksów kociego świata: imię domowe i imię oficjalne. Bo co z tego, że postanowisz nadać kotu swojskie imię typu „Edzio”, skoro dwa tygodnie później i tak wołasz na niego „Ty, Śmieciarzu”, „Obszczymurku” albo „Prezesunio” tudzież „Ąndrzej” – w zależności od aktualnych przewinień lub gaf.
Nie zapominajmy też o etapach ewolucji kociego imienia. Najpierw jest eleganckie, potem pieszczotliwe, potem dziwne, a ostatecznie zupełnie absurdalne. Kocie imię ma więc w sobie coś z magicznej transformacji – zaczyna się od czegoś wyniosłego, a kończy na „Bąbel Srąbel”. Life… I oczywiście, kot na żadne z nich nie reaguje, ale tego chyba nikomu tłumaczyć nie trzeba, prawda?
Ksywki – bo imię to tylko formalność
Bez względu na to, jak piękne i dostojne imię wybrałeś dla swojego kota, prawda jest brutalna: w 99% przypadków będzie on reagował na kompletnie inne określenia. Imię się zmienia, kot pozostaje taki sam. Niezależnie od tego, czy masz rodowodowego majestata czy osiedlowego zawadiakę, jedno jest pewne – imię kota to kwestia względna.
W końcu, i tak finalnie lądujemy z istotą, która rządzi domem, a my, ludzie, jesteśmy tu tylko po to, żeby jej służyć. Czy w ogóle naszą sprawą jest jak się ta istota nazywa? A kim my niby jesteśmy, by do istoty mówić po imieniu? I tak zawołasz „Ty, futrzany łotrze!” Tak naprawdę nie ma znaczenia, jakie imię wybierzesz – czy to będzie dumny „Leonidas”, majestatyczna „Kleopatra” czy też swojskie „Bąbel”. Po kilku tygodniach i tak będziesz wołać: „Ej, Diable, chodź na żarcie!”, a kot, w ramach triumfu, spojrzy na Ciebie, przewróci oczami i wróci do swojego głównego hobby – ignorowania Cię. Życie z kotem jest jak gra w szachy, w której jesteś jedynie pionkiem. Ale hej, przynajmniej masz prawo wybrać jego imię. Na pocieszenie.
________
* nie popieram pomysłu wypuszczania kotów domowych wolno