Jak upomnieć niesfornego kotka, czyli podręczny słownik pt. „Kocie wyzwiska i inwektywy”
Cóż, imion, głupich ksywek i przezwisk moje koty mają bez liku. W większości każdy ogon rozpoznaje swoje imię /choć te mądrzejsze koty udają, że nie wiedzą jak je zwą/, jedna bengalka swojego imienia nie rozpoznaje /ale jest za to bardzo, bardzo piękna/, natomiast absolutnie wszystkie moje koty są zaznajomione z dość bogatym repertuarem wyzwisk i inwektyw, które razem z Najlepszym-z-Mężów ochoczo i szczodrze ślemy w ich kierunku. Bo lubimy. Bo nie musimy się pilnować. Bo mieszkamy sami i z dala od ludzi. Bo możemy!
Kocie wyzwiska i inwektywy
A koty? Cóż – jak to koty, przyjmują wszystko ze stoickim spokojem, zadowoleniem i dozgonną, niczym nie zmąconą miłością. Człowiek to się zaraz obrazi jak mu bluzgniesz, odszczeka. A kot? Widział ktoś kiedyś kota, który odszczekał?
Bywa, że ja przeklinam, a koty się do mnie łaszą, mruczą i wodzą za mną maślanym wzorkiem. Za to je kocham. Bo nie ma w życiu nic piękniejszego, jak siąść przed kominkiem, wziąć kota na kolana i szeptać mu do ucha czułe, zepsute i niegrzeczne słowa – ty draniu, paprochu śmierdzielu, ty gnido, potworze, maszkaro. To wibrujące mruczenie, które wyczuwasz wtedy pod dłonią…. Matko jedynaaaaa! Ciarki na plecach!
Więc jak się woła niesforne kotki u Augustyńskich? Jak się upomina? Oto krótki, acz treściwy, subiektywny słownik wyzwisk i inwektyw z kilkoma słowami etymologii.
siuśmajtek – każdy mój kot, który ma problem z celnością, nosi to miano. Łatwiej byłoby mi wskazać kto go nie nosi.
darmozjad – rozumie się samo przez się. W życiu nie zarobiły na siebie, dranie, a tylko generują koszty. Gdy mam zły dzień, to im mówię, że to się musi skończyć, a kotki muszą rodzić więcej, kocury kryć częściej, bo inaczej trafią na allegro – na licytację od złotówki, ew. na OLX w dziale sprzedaży zwierząt z Myślenic, ze wszystkimi innymi gołębiami, świnkami morskimi i kurami ozdobnymi. I takie są te moje koty posrane potem ze strachu, że się zaraz bzykają i coś się tam niby rodzi.
gównojad – upodobania kulinarne moich kotów, które są w stanie zjeść absolutnie wszystko, spowodowało codzienne użycie tego słowa. Dzięki temu mam w domu całkiem czysto.
moczymorda – pojęcie bezpośrednio nawiązuje do osobliwego zwyczaju picia wody z miski nie językiem, a taplaniem całej głowy, fragmentów korpusu, przednich i tylnych łap oraz fragmentarycznie – ogona.
paproch – niebywała higiena osobista co poniektórych osobników jest tak zaskakująca, że innych słów nie sposób znaleźć.
pizduś, pizdek – pojęcie związane z żeńskimi narządami płciowymi. Co ciekawe, określeniem tym mieni się u nas jeden z naszych kocurów – bo taki jest… mało zdecydowany.
smrodek – w tej samej grupie co „paproch”, określenie nieco bardziej sensualne, podejdziesz kiedyś, powąchasz – to zrozumiesz. Inaczej – to tylko teoria.
zjebek – to takie słodkie słowo, nie mogłam się oprzeć.
…no i jako uwieńczenie, jako ta korona, wisienka na torcie…
kurwa bengalska – klasyczna, tradycyjna, znana każdemu od piaskownicy. Bluzg „kurwa bengalska” funkcjonuje u nas na zasadach dość uniwersalnych i nie tyczy się rzecz jasna dwóch naszych, skądinąd absolutnie słodkich i kochanych bengalek, tylko wszystkiego, identycznie jak zwykła, siostrzana „kurwa”. To przekleństwo absolut, przecinek, kropka, średnik, wykrzyknienie. Dlaczego „bengalska”? Bo tak, kurwa!
Pojawia się jeszcze oczywiście cały szereg inwektyw, które świadczą o tym, że w głębi duszy jesteśmy z Najlepszym-z-Mężów rasistami, antysemitami i homofobami i z tej racji nie będę ich tutaj przytaczać. No, ale do diabła, niech pierwszy rzuci kamieniem…
A Wy, jak wołacie swoje kotki? Znacie jakieś kocie wyzwiska i inwektywy?