Absolutnie genialne, ekonomiczne, ekologiczne i w dodatku śliczne i mięciutkie urządzenie myjąco-sprzątająco-zasysające. I nie nudno-białe jak lodówka, ani nowoczesno-srebrne jak zmywarka, tylko pięknie, stylowo ciapate. Przepraszam, rozetowe. No przyznać się – widział ktoś kiedyś zmywarkę do naczyń we wzorek rozety? Nie? A ja taką mam.
Lula Stamblewska-Augustyńska, model 2012, prawie nówka
Lula Stamblewska – Augustyńska /żeby nie było, że jakaś chińska podróbka/, model z 2012, prawie nówka, mało śmigana. Pomysłowa, konsekwentna, praktycznie bezawaryjna, a to przy pracach sprzątająco-czyszczących jest dość ważne. Kreatywne stworzonko, dwa razy prosić nie musisz. Od zmywarki – sto razy lepsza. Bo myje wprost na stole, odpada ci załadowywanie naczyń, a potem ich wyciąganie, nalewanie tych wszystkich drogich i mało ekologicznych płynów i proszków. I nie żre prądu jak opętana. Karmę jedynie i to też nie dużo, resztę dobija śmieciami z podłogi. I nabłyszczy doskonale jęzorkiem, a i futrem możesz wypolerować jak trzeba. I jeszcze ci złoty pył zostawi! Bezcenna!
A segregacja śmieci? Błaha sprawa. Odpady biologiczne – rzeczona Lula zjada, plastiki – Lula się bawi, szkło i metal – Lula się bawi, a potem zjada. I po problemie. Jedynie śmieci wielkogabarytowe zostają. Teraz na ten przykład mamy opony samochodowe do wyrzucenia i Najlepszy-z-Mężów martwi się co z tym zrobić. A ja mam pomysł– są jeszcze psy, będą miały gryzaki!