/

Siadanie dinozrałów

2 min

Dawno, dawno temu, gdy mój dorosły dziś brat był małym chłopcem, dostał od naszego taty dwa dorodne, owalne kamienie, wielkości męskiej dłoni. Nie pamiętam już kto, ale przysięgam na wszystko, że nie ja /hahahahahahah/ wkręcił Młodego, że są to jaja dinozaurów. Na pytanie „co robisz?”, Młody z rozbrajającą szczerością odpowiadał „siadam moje dinozrały”, co oznaczało ni mniej, nie więcej – że wysiaduje rzeczone dinozaurze jaja.

Siadanie dinozrałówSiadanie dinozrałów

Dziś przypomniała mi się ta historia wysiadywania jaj – bo nasza wiatropylna kocica Sisi wysiaduje swoje dwie pociechy, dokładnie tak samo jak Młody te kilkanaście lat temu pielęgnował swoje „dinozrały” – trochę z niepokojem i zniecierpliwieniem, że trzeba tak długo, w takiej ciszy i praktycznie bez ruchu, ale mimo wszystko z ekscytacją, bo nie wiadomo co z tego będzie.

Sisi to kotka, która jest zawsze w innym miejscu niż wydaje jej się, że powinna być. Konsekwencją tego są jej prędkie nogi. To kotka bardzo ufna, przymilna, pieszczotliwa, tyle, że na pieszczoty i przytulasy nie przychodzi, bo… nie ma zwyczajnie czasu. Zawsze gdzieś pędzi, gna, śpieszy się i nawet jak stoi chwilę w miejscu, to przebiera łapkami, bo już musi być gdzie indziej. Sisi to pierwsza kotka, jaka urodziła się u nas w domu, pierwsza z metką Bella Bitis i to w dodatku urodzona na opak, bo nie główką, jak to mają w zwyczaju przychodzić na świat boże stworzenia, ale nogą. Stąd też jej oficjalne imię – Achilla /od Achillesa, tego z magiczną piętą/. Imię to okazało się być jej przeznaczone, bo Achilles, jak i nasza Achilla chlubią się „prędkonogością.” I tak jak Achilles śmigał na prędkich nogach, tak i śmiga Achilla. A tu nagle bara bum – dzieci. Uziemiacze. Uspokajacze. Jajka do wysiadywania. Żeby Sisia była arcyszczęśliwa – nie można powiedzieć. W końcu dzieci to duży obowiązek. No więc jest z nimi, wysiaduje dzielnie i cierpliwie, przewraca ślepiami, zezuje, pomiaukuje o litość i wykorzystuje każdą możliwą okazję, by nawiać z porodówki, wyjść za mąż i nigdy nie wrócić. Nie tak prędko, moja droga królewno!!!

A tymczasem w porodówce szaleństwo. Pierwszy raz moje kocięta wychowują się od maleńkości z resztą kotów. Wiatropylna, prędkonoga podjęła wszystkie możliwe starania – począwszy od delikatnych sugestii, skończywszy na terrorze psychicznym i skutecznie przekonała mnie do swojego szalonego pomysłu, by wychowywać maluchy z całą kocią bandą. Mało tego – w przestworzach! Dosłownie! Zażyczyła sobie, by budkę, w której liże dupki swoim pociechom, umieścić w ulubionym miejscu moich kotów, czyli… na komodzie. I tak długo i uparcie nosiła, przenosiła, wnosiła i fruwała w przestworzach razem z dziećmi, że uległam, bo nie było innego rozwiązania. Zgodziłam się, ale postawiłam swoje warunki. I tym sposobem budka lęgowa została do komody… przybita trzema gwoździami. Najlepszy-z-Mężów jakimś cudem nie miał nic przeciwko profanacji mebelka no i rosną nam alpiniści, a niecierpliwa mamusia resztkami swojej kociej cierpliwości „siada swoje dinozrały”, czekając z wielkim niepokojem na przywrócenie jej słodkiej, kochanej wolności.

A pomyśleć, że najprzedniejsza zabawa dopiero przed nami…

Dodaj komentarz

Poprzednia historia

Matko kotko!!!

Następna historia

Miseczka do babrania

Najnowsze od Blog

Mruczenie

Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, dlaczego koty mruczą? Mruczenie jest jednym z najbardziej charakterystycznych dźwięków, jakie koty…

Majtki dla kota

Po kilku latach stawiania oporu, stojąc przed decyzją czy dom po prostu opuścić i uciec gdzie…

Sparta – porodowe know how

Sparta – porodowe know how. Pierwsza i najważniejsza sprawa – dobry poród to poród niespodziewany! Oczywiście dla…

Wylot na pełnej piździe

Wylot na pełnej piździe, czyli o technikach korzystania z kuwety i tematach okołokuwetowych. Kuweta, czyli kocia…