/

Whiskas? Nie, whisky!

11 min
Whiskas? Nie, whisky!

Whiskas? Nie, whisky! Przeglądam z dużym zainteresowaniem światowe zasoby word wide weba, zwanego siecią ogólnoświatową, a prościej i w skrócie – netem. Często i świadomie zapuszczam się w krzaki internetu, bo lubię jak coś mnie zaskoczy, zobaczę coś pierwszy raz albo inaczej niż do tej pory.

Whiskas, nie whisky!Whiskas? Nie, whisky!

Jestem też internetowym poszukiwaczem przygód natury intelektualnej, a nawet duchowej – lubię wszystko co zaora mi bańkę, a o czym będę rozmyślać kilka dni, im dłużej, tym lepiej, potem znów analizuję, wzruszam się, emocjonuję, podniecam i nakręcam. Tak, generalnie wszystko w tym samym czasie. Sami więc rozumiecie – poszukiwania jakie uskuteczniam są żywe, wartkie, a pała mi czasem mocno kmini, bo po prostu bardzo to lubi. To jej daję, niech ma. Potem wylogowuję się z internetu do życia i rzeczy się dzieją w życiu. Lubię to.

I co ja paczam ostatnio, co widzę? Otóż koty zdobyły internety, nie dziś zresztą, już dawno. I to są dobre wiadomości. Memy, filmiki, słodkie zdjęcia, strony, fanpage, konta, blogi – kot stał się maskotką Homo Interneticusa. Szczerze na ten temat wypowiedział się kiedyś słynny kot Grumpy, ale jak zwykle nikt nie zrozumiał za pierwszym razem. No to wziął i umarł. Inne znane koty internetu to zwykłe głupki i żarłoki, które całe dnie śpią, wystawiając ewentualnie brzuszyska do głaskania i czasem coś zbroją, a na prawdziwy hardcore pozwalają sobie jedynie w okolicy Bożego Narodzenia i też tylko w kilku wybiórczych tematach, a nie po bandzie, by pokazać całe spektrum swoich bogatych możliwości. Czy to prawdziwy wizerunek kota, jaki serwuje nam internet? Hmmm, nie sądzę.  Chyba, że to moje koty są jakieś dziwne…

Kraina tysiąca bóstw

Są piękne, to primo! Oczy mają ostre jak żyletki, w głowie petardy. Jarają kocimiętkę, szczają na psy, klną jak szewcy, leją, srają i rzygają. Bekają, pierdzą, brudzą, mają wyjebane, rzucają kurwami jak barfem. Barfa znów pierdolą i żreją suchy granulat. Czasem zapodadzą koks, a kreski ciągną chętnie i łapczywie, brudząc przy tym swoje słodkie, mokre noski. Piją syrop na kaszel na poprawę nastroju, a i miewają też inne bajki.

Kocie dziewczyny dają dupy i kochają się dziko. Chcą być blisko i wejść pod skórę. Mają wspólny sen z chłopakami i razem widują duchy. Biegają, broją, niszczą, brudzą. Ignorują. Są aniołami. Są święte i mądre w chuj. To Pany Bogi w ciele kotów. Mają polot, lecą pogooooo! Mają logo!

Ktoś na dzielni wywęszył hasz. Koko, koko też Maroko! Tańcowali całą noc, żeby przespać cały dzień. Potem znów zaraz leją się po mordach, kłamią dla korzyści, są sprzedajne, zdradzają. Są wiecznie głodne tak, że podjebałyby jedzenie dzieciom z Afryki. Są nienasycone wszystkiego i na wiecznej gastromordzie. Mają krew na dziąsłach. Jak zjadają to bardzo. Kradną. Leją na inwalidów, a słabszym lubią z liścia. Mon Dieu! Istny cud świata.

Szumią ich dusze na dziko, płoną wspólnym ogniem, wyją do księżyca – taka to kocia muzyka. Jedno tempo, jedno brzmienie, jedna prawda: daj! Łączą się razem ze mną w bólu i łączą się przez bluetooth.

Są pojebane oraz neurotyczne i nikt ich nie rozumie. Gołym okiem widać, że ich nie krępuje nagość. Są też dzikie jak pustynne kresy. Nękają wzorkiem, molestują i stalkują. Kochają reklamówki z Lidla. Siedzą w złotych klatkach. Srają w złotych kuwetach. Ale nie chodzi im wcale o szmal. Czasem chcą odejść, ale nie mogą, bo je trzymam za mocno. Są zepsute, są zgubione. Długo się gotują. A rankami męczy ich kac. Pod prysznicem szukają mydełka. Z powodzeniem. I dużą radością.

Nie mają sznurówek, mają rzepy. Tak się żyje.

Są zbyt leniwe, żeby zostać gangsterami, ale bywają osobniki z naprawdę czarnymi sercami. I wredne suki. Kurwy holenderskie. Rude, stare i spleśniałe, sucze podłe i małe ruchawki. Dupodajki. I aktorki na rencie. Dodatkowo wszystkie piękne, albo nawet piękniejsze. Niektóre z nich zamieniły kozie mleko na wódę i nawet się nie zorientowały kiedy.

Dobrze wiedzą, ale nie powiedzą. Marzą, aby się ode mnie wyrwać, uważają jednak dość dobrze, żeby się nie doigrać. Brudzą swoje łapy, przynoszą trupy, drapią i niszczą też wszystkie meble. Gang pojebów czasem. Jak śpią, to jak zastępy anielskie. Widok boski, słodki, rozczulający, lekki i miękki, zamszowy pod palcami, puchowy, a jednocześnie potężny swym pięknem. Wart więcej niż cały Luwr.

Whiskas? Nie, whisky!Najciekawsze koty to te nieciekawe

Wąchają się po dupach, nie mają żadnych ograniczeń w seksie. Nogi za to mają jak karabiny. Wyglądają jak na Oskarach. O ludziach myślą, żeśmy cioty. Walą wódę z redbullem. W południe. Są kurewsko zmęczone tylko byciem i dlatego bardzo dużo śpią. Lubią swoją boskość. Słuchają muzy, ale tylko głośno.

Czasem kocie dziewczyny skaczą jak jebane kangury, a chłopaki tańczą hake. Podglądają mnie przez dziurkę od klucza i pod prysznicem. Zaglądają pod spódnicę i myszkują pod bluzką. Zaglądają do ucha i dziurek w nosie, wąchają, gdzie chcą.

Żreją folię, rzygają petami, jedzą pawie – rano będzie słabo, teraz srają na to. Imponuje im przemoc i krew. Każdy żyje w swoim świecie. Kolekcjonują zużyte patyczki do uszu pod szafką w łazience, niepiszące długopisy pod lodówką, a  kapsle z piwa za kapaną.

Koty chcą umieć latać

Zarobione, zblazowane. Śpią ze trzy stulecia. Strzelają się dla zabawy z uzi, oczekują all inclusive. Palą marokański haszysz. Walczą z korupcją, ale sami dostają w łapę. Popijają mocną kawę, bo ma jebnięcie. Sikają do kontaktów, bo kochają adrenalinę i ryzyko i czasem słodki wpierdol, bo orzeźwia. Bywa, że robią się elektryczni i lubią się prostu dobrze bawić. Lubią się też chwalić. Mają konto na Insta, swoje śmieszne paszporty, gościa od mleka od kózki, taksiarza, weta, okulistę i kardiologa i laskę od ustawień hellingerowskich. Swoje szamponiki, wody termalne, cążki do pazurków i kremik do łaput, pyska, uszu i innych rozkoszności kociego ciałka.

Bania u Cygana

Wciągają biel jak święty tryptofan. Zamiast mózgów mają dziury. Razem żremy nocą słodycze lub chleb, dwie sety + szklanka mleka. Nie odpisują, kurwy małe, na Fejsie. Świeże powietrze jest im obce. Z niektórymi znamy się z poprzednich żyć, więc to połączenie dusz.

Na legowisku tłumy, jak sobota w Biedronce. Nie płacą rachunków, ale sprawnie robią zakupy na necie, nawet po pijaku. Przejadają się do pawia – zjedz i zwróć! Rozbijają się taksami nocą. Są grube i głupie. Czasem pukają się na dziko, bez sensu i z kim popadnie. Z dziećmi, z matkami, chłopcy z chłopcami, dziewczyny z dziewczynami, po mieczu i po kądzieli.

Lubią się zasiedzieć. Czasem pierdolą głupoty, kochają paprotki i odlewają się do donicy z aloesem. Pachną dymem, smalcem i kapustą. I pieczarkami. Brudni są czasem jak Bambo w Afryce .

Piją szybko małe piwko. Kasę przepuszczają w kasynach, gadają przez telefon, kiedy prowadzą samochód, a jeżdżą oczywiście na bani. W nocy razem sztama, ale potem obcy ryj z rana. Życie z nimi jest cudownym snem.

Bania do rana

Oczy kobry i piją bez popit. Kochają życie i są zawsze na propsie . Latają w tę i we w tę jak pierdolone bumerangi. Pukają się znów na stole. I na fortepianie. Ciekawe są, to biorą. Wierzą w życie wieczne i pozaziemskie. Samice łypią na samce. I biorą je od tyłu.

Wpierdalają żwir z kuwety, a nikt nie wie po co. Sypią wężyki + aqua destilante. Żądają od życia jak walety w makao, w rękawie mają talie asów, a szyją ile się da. Często są wstawieni, pijani, natrzepani, najebani, a niektórzy miewają często zgon. Idą w eter na bogato. Skaczą z bungee, zapominając o asekuracji.

Piją soczki z gumijagód. Gdy nażrą się wołowiny, to w powietrzu jaśmin. Liżą potem te swoje małe śmieszne łapki. A po jedzeniu i myciu brandzlują się i podniecają, formując swoje plastusie i kalibrując teleskop…

Fury, ciuchy i hazard. Nie wierzą uśmiechom ludzi. Zwierzają się z depresji, a ich terapeuta kasuje mnie w chuj – najpierw koperta, potem kwiaty.

Moje koty to pasterze pseuduchów, nie udają Greka. Ciągle piszą mity. Zarabiają kasę grubo, a Fortuna szczerzy do nich kły. Są jak italodisco, a kasę robią jak Bogusław Bagsik. Tyle złota, że Cygani. I wszystko na lewo. Leją ciepłym na urząd skarbowy.

Tańczą pięknie pod każdy bit i nie ma o czym gadać. Szykują się do ataku, pytają czy mam jakiś problem. Za chuj nie znają interpunkcji, robią byki ortograficzne, gardzą poezją. Pierdolą legalizację, u nich wszystko jest legalne. Są też jak Platon, wpuszczają światło do jaskiń.

Whiskas? Nie, whisky!Ryba bez wędki

Nie słuchają się matki. Ni ojca. Sprzedają swoje dzieci, a potem żyją za tę kasę. Czasem zapijają smutki. Miewają depresję, również poporodową. Są takie matki, które rzuciłyby to wszystko w chuj, byle tylko spokojnie poleżeć w słoneczku, a nie niańczyć bandę głodomorów wątpliwej urody myszy laboratoryjnych.

Chcą mieć rybę bez wędki. Chowają bletki pod lodówkę. Straszą kłami, choć są bezzębni. Piszą bloga, by was wkurwić . Noszą bluzy z logo Guns N’ Roses. Chodzą w ciuchach, ale dupy gołe. Każdy dzień jak fashion week. Na trzy paski lecą laski.

Nowa dieta: papierosy, kawa, wino + xanax. Czarna magia. Biała magia. Magia szara. Mistyka marihuana, metafizyka, melatonina, melisa. Melanż! Śpiewają pod prysznicem i nocami. Nigdy nie oddzwaniają. Miewają lekkie schizy. Wierni są jedynie miskom i kątom do szczania. Jak już w którymś naleją, to na zawsze!

Trochę się cykają ogórków. Wyskakują znienacka z pantomimą, czasem robią cyrk i bywają błaznami. Porcelanę tłuką jak słonie, a uszy mają jak Dumbo. Nie oszczędzają nigdy i na niczym, potrafią rozjebać kasę jednego wieczoru i absolutnie nie martwią się o jutro. Bo jutra u nich nie ma. Zawsze jest dziś.

Mają Netflixa i HBO, konto na PayPalu i Revolucie. A bitcoiny trzymają w skarpetach. Na giełdzie przesrali prawie tyle co na kocimiętkę. Chętnie liczą swe hajsy, ale nie liczą strat.

W Tybecie

Mają czas na wszystko i zawsze. Miewają też też szpetne myśli. Płacą dość dobrze i dają duże tipy. Wiecznie zapominają pinu, hasła do admina strony i gdzie położyli klucze. Mają burdel w lodówce. I wielki barek ze słodyczami. Nie chcą znać moich rodziców. Nie ma dla nich przeciwników. Wiedzą co to karma. I wiedzą jak wraca. I czekają na ten powrót.

Moje koty medytują w Tybecie, śledzą mnie w snach. Wolą poligamię. Jeden wjechał w garaż pijany, bo nikt nie otworzył mu bramy. Ślinił się potem na podusie i szczał w wyrku. Młody, piękny, bezrobotny. Wiekopomny. Dziewczyny, wino, pianino!

Wbijają pazury, wbijają nóż w plecy. Wojny ustawiają se jak Tutsi i Hutu – napierdalanie & mózg na ścianie. Mleko i miód.

Małe dziewczynki mówią, że je kochają, ale ja właściwie nie wiem czy to dobrze. Często wjeżdżają do pokoju z buta. Nie kalkulują. Rzucają zaklęcia. Czują się jakby wszystko mogli mieć. Chcą lepszego świata i są marzycielami. Piją wino do kolacji, jedzą somę i rzecz jasna nie pamiętają co robili wczoraj. Co rano witają nowy, wspaniały świat. Z otwartymi łapami. I ogonami w górę jak lance i berła. Jak porządne prężne fiuty.

Robią dziesięć rzeczy na raz, ale nie pranie. Walczą z klamkami i atakują flesz. Latają za laserkiem jak głupole i ślinią się na myśl o tuńczyku. Wiecznie na hypie. Wiecznie ten flow. Ciągle ten wibe. Gnają jak husky, a ciała pulsują im szybko. Są jak stado głupców, choć czasem jak loża szyderców. I potrafią odjebać w chuj.

Tequila! Whiskas? Nie, whisky!

Spóźniają się na spotkania i jeżdżą Panamerą do Biedronki, parkując na dwóch miejscach jednocześnie. Przeklinają staruszki na pasach. Pocierają lampę Alladyna, a potem uciekają i łypią zza węgła czy wylazł. Walą tequile, choć wolałyby mezcal, ale z rana nie wypada. Przynajmniej aż tak bardzo. Więc tequila na bar – gringo, hombre – dopiero od wieczora!!! Janusze z reklamówkami, okadzają się szałwią i ćpają z szamanem kaktusy San Pedro. Pieprzą behawiorystów, bo kochają wolność. Jebie ich fame, choć mają swoich fanów, a ja jestem menago.

Tętnią jak życie w Bangkoku. Biegają za piłą pingpongową jak małe Japończyki. Nie potrafią wiązać butów, więc latają na bosaka. Pielęgnują swoje włosy łonowe. Liżą się po nich i wąchają je. Topią się na słońcu jak zegary Dalego. Nie znają dnia ani tygodnia i szczają na kalendarz. Klepsydra dawno potłuczona. Na pohybel cyferkom. Dukają przy czytaniu jak pierwszoklasiści z dysleksją, ale potrafią kupić sobie watę cukrową i słony popcorn przez internet. I cole w małych puszeczkach. Lubią kebsa z ostrym sosikiem, a do dzieci trafiają jak Roman Polański i potem trzęsą nimi jak tłum w epilepsji. Ale  „bez niech człowiek by siedział w czarnej dupie i we własnym szambie, a potem robił kolejną rozkminę i serwował sobie na szambiarskim talerzu kaszanę i ból dupy” jak to powiedziała moja psiapsióła Madzia!!!

Takie są moje koty. Tak mają. One to ja, ja to one. Niedaleko bowiem pada berło od błazna. Chyba je zatrzymam.

Nie ma za co!

Dodaj komentarz

Poprzednia historia

Uwaga, gabinet nieczynny!

Następna historia

Moczymordy

Najnowsze od Blog

Mruczenie

Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, dlaczego koty mruczą? Mruczenie jest jednym z najbardziej charakterystycznych dźwięków, jakie koty…

Majtki dla kota

Po kilku latach stawiania oporu, stojąc przed decyzją czy dom po prostu opuścić i uciec gdzie…

Sparta – porodowe know how

Sparta – porodowe know how. Pierwsza i najważniejsza sprawa – dobry poród to poród niespodziewany! Oczywiście dla…

Wylot na pełnej piździe

Wylot na pełnej piździe, czyli o technikach korzystania z kuwety i tematach okołokuwetowych. Kuweta, czyli kocia…