Dziś krótko i na temat – moje dwa malusie kociątka zaczęły dorastać. I robią się mądre. Na pewno mądrzejsze od dziadka Yaremy /który miewa wielkie problemy z celnością do kuwety/, o tacie Dudku nie wspominam wyłącznie z grzeczności.
Bull’s eye
Dziś rano /dobrze, już dobrze, chwilę przed południem/, senna jeszcze i niedospana idę zajrzeć co dobrego w kocim gniazdku, a tam… pierwszy, premierowy i dziewiczy urobek w samym środku ich mikro-kuwetki. Łza w oku kręci mi się każdorazowo, ze wzruszenia, jak pierwszy kociak z miotu uszykuje mi taką niespodziankę.
Bull’s eye
– trafiony, zatopiony. Sam byk zginął niestety w męczarniach, a trafienie w oko było już chyba pośmiertne…, bo prób celowania było wiele, ale do tej pory wszystkie gdzieś obok, wokoło, bardzo blisko, ale jeszcze nie do celu. A tu masz – taka niespodzianka. Wycałowałam oba skrzaty ohydnie za bardzo! Dziś kolejny, cholernie dobry dzień!
Never give up – moje małe, peterbaldzkie smrodki!! Zawsze do kuwety! Pięknie proszę!