Jako właścicielka dość pokaźnej, acz bardzo uroczej grupki kotów i jednocześnie dumny hodowca kotów rasowych jestem również… hodowcą rasowych pawi. Kto miał kiedykolwiek jednego, lub lepiej – kilka kotów na raz, wie o czym mowa /tu znacząco puszczam oko/.
Hodowla pawi rasowych
Otóż pawie rasowe są koherentnym, nieodzownym elementem związanym z posiadaniem kotów w większej grupie. Gdy masz tylko jednego kota, paw jest dla ciebie zwierzęcio-zjawiskiem zupełnie egzotycznym, rzadkim, a nawet niewątpliwym rarytasem /vide kot ze Shreka i jego „kłaczek”/. Jak masz stado kotów – masz i pawie w okazalszej, adekwatnej ilości. I są to pawie iście rasowe, nie jakieś tam burki nieopierzone, a pawie pełną gębą, w kolorach tęczy i o ułańskiej fantazji.
Ułożyłam taki zestaw pawików w wykonaniu moich kotów:
- Paw klasyczny – nie planowany, dość spontaniczny, często bez powodu – taki „ot i jest”.
- Paw dziewiczy – puszczony na świeżo wymytą podłogę lub nową kanapę, najlepiej tuż przed przyjściem gości /dla większego wrażenia/.
- Paw weterynaryjny – gdy odbierasz kota, po zabiegu z narkozą i pytasz weta „Paw był?”, a on tylko uśmiecha się milcząco i nic nie mówi, a na do widzenia dostajesz mały pakunek z kocykiem do prania, który rano był w transporterku.
- Paw z wysokości – u nas specjalizują się w nim obie bengalice. Wysokość daje dobry zasięg – oto cały sekret.
- Paw kosmetyczny – w nim specjalizuje się z kolei nasz Yarema. Gdy spryskuję szyję perfumami, a on jest w okolicy – książęce maniery zwyciężają. Sam niech się lepiej powącha, śmierdziel mały!
- Paw obfitości – z przejedzenia, li tylko!
- Paw elektroniczny – na telefon lub lepiej – na laptopa. Iskrzenie, zamglony monitor, a potem sprzęcik do serwisu lub wizyta w Media Markt.
- Paw dla psów – znany z opowieści przyjaciół. Hołd kota w stronę odwiecznego przyjaciela – psa. Odwiecznie głodnego przyjaciela psa.
- Paw tęczowy – też poniekąd klasyk. Z różowym piórkiem wyrwanym wprost z zabawki. Ze sznurkiem od myszy, z gazetą z piątku. Z zeszłego piątku.
- Paw miłosny – rzucony po długim mizianiu i mruczeniu, wprost na moje kolana. W czasie pisania tekstu na bloga. Bezcenny.