Nazywam się Karolina Augustyńska. Jestem królową – kociarą, szefem w moim kocim stadzie, matką od żarcia – mówiąc bardziej literalnie. Mam orszak kilkunastu kotów, w praktyce kilkadziesiąt małych, prędkich łapek, które przychodzą, żebrając o głaski i michę.
Cierpliwie czyszczę kuwety, obcinam pazury, wrzucam bombę, by uprzątnąć sajgon w domu. Trzymam za łapki kocie matki, gdy na świat przychodzą maluchy i wylewam litry łez, gdy z którymś z kotów przychodzi mi się żegnać. Jeżdżę jak wariatka do weta, gdzie mam już miejscówkę. Wydaję majątek na karmę i mięsiwo, kozie mleko i przepiórcze jaja. Kocham swoje koty nad życie i za każdym wskoczę w ogień. Nie gadam z ludźmi, którzy kotów nie lubią, ale nawróconym wybaczam.
Gwoli ścisłości i by zaspokoić ciekawość ciekawskich, a ukoić sumienia niepotrzebnie zaniepokojonych, kilka faktów:
- prowadzę hodowlę kotów rasy peterbald o nazwie Bella Bitis*PL, kiedyś też zajmowałam się bengalami, dlatego są bohaterami tego bloga;
- moja hodowla jest zarejestrowana w klubie felinologicznym o nazwie Elitarny Klub Kota Rasowego w Warszawie /Felis Polonia, FIFe/. Zatem działa legalnie i dzięki temu mogę rozmnażać, a potem sprzedawać swoje koty;
- moje kociska mają swoją stronę internetową www.peterbalds.eu i tam można je dokładniej poznać oraz z każdej strony pomacać, przez szkiełko ekranu, rzecz jasna;
- zajmuję się projektowaniem stron internetowych oraz grafiką i to grafiki, które wykonuję, a nie moje koty, zarabiają na mnie. Niniejszym oświadczam również, że moje koty, najpiękniejsze na świecie i najukochańsze – są po prostu moim hobby. Hodowla kotów to przede wszystkim pasja i mimo, że czasem przypomina, albo i nawet jest ciężką i trudną pracą, to nie jest dochodowym zajęciem, z mojego założenia. I piszę to tutaj nie dlatego, że kokietuję, ale by wszyscy złośliwcy, domorosłe księgowe, inni kontrolerzy wścibskonosy, zawistnicy i wszędobylscy zazdrośnicy gmyrający i węszący po blogu mieli jasność i mogli se do woli ten fragment mojego bloga cytować i jarać się tym, że niby kłamię jak z nut. A ja, jak każdy hodowca, zbieram urobek z kuwet i niańczę maluchy oraz ścieram gile z kocich nosów i podcieram małe tyłki, no bo mi się to zwyczajnie opłaca. Otóż nie, drodzy złośnicy, papram się w kuwetach, bo ja po prostu to lubię. Wiem, niewiarygodne… Ale jednak!
- moja hodowla odprowadza podatki od swojej działalności do US;
- chciałabym również zaznaczyć, że w mojej hodowli stosuję kastrację /również wczesną/, co oznacza, że żadne kocię, które nie jest przeznaczone do dalszej hodowli, nie opuszcza mojego domu bez kastracji. I nie, nie boję się wczesnej kastracji, jesień średniowiecza już dawno za nami, witamy w XXI wieku;
- bywa, że koty z mojej hodowli są oddawane do płatnej lub całkowicie bezpłatnej adopcji i wszystkim misiom o małych rozumkach przypominam, że wcale nie świadczy to o tym, że takie kociska traktujemy przedmiotowo, zarobkowo czy kochamy je mniej albo jakoś inaczej. Przeciwnie – szukając nowych, adopcyjnych domów dla kotów, dajemy wyraz największego szacunku i oddania do tych żywych i czujących stworzonek.
Ten blog to subiektywne, czułe i żartobliwe spojrzenie na koty oraz ich właścicieli. Koty są istotami tajemniczymi, które skrywają w sobie pierwotną siłę i majestat. Są one emanacją nieustępliwych sił natury. Posty na tym blogu są zarówno zabawne, jak i poruszające, pełne czułości, ale i brutalności świata przyrody. Poruszają tematy oddania, przywiązania, miłości, opiekuńczości oraz niezwykłej zdolności kotów do inspirowania nas wszystkich.
Ten blog to miejsce dla fanatyków kotów, dla kotopierdolniętych. To nie jest miejsce, gdzie internetowy przechodzień przysiądzie i poogląda sobie miłe oku puchate kocie kuleczki, poczyta jakieś mądre rady czy pogłębi wiedzę o kotach. To jest miejsce, w którym robię wiwisekcję kotów od bebechów, ich najgłębszego wnętrza i od strony ich ducha. Tu nie miziamy się po brzuszkach i nie tarzamy się w różowym, instagramowym puchu. Tu jest życie. Tu jest Sparta. Koty na tym blogu to istoty o bardzo mądrych duszach, ale i niepoznanej, tajemniczej i zaskakującej naturze buntowników i abnegatów. Ten blog jest więc dla fanatyków kotów. Nikt inny nie zrozumie tego, co jest tu napisane.
To jest blog, na którym się przeklina i ochoczo używa brzydkich słów, a niektóre historie są po prostu niegrzeczne. Tu się wie co to znaczy inwektywa i jaką ma ona diabelską moc. Koty to moje literackie alter ego, poprzez nie daję wyraz temu co głęboko ukryte. A to wszystko wymaga odpowiednich słów. Wyjątkowych, poświęconych wyłącznie okazjom wyjątkowym. Także, jeżeli lubisz „słowa mocy”, „słowa zaklęcia” i nie udajesz niczego przed sobą i w pełnej szczerości możesz sobie powiedzieć – no kurwa, stać mnie na to, żeby sobie czasem przekląć – to ten blog jest dla Ciebie.
Jeśli jesteś człowiekiem wrażliwego serca względem piękna kotów, ich nieskończonej, wszechpotężnej gracji, lekkości, zwinności… Jeśli kochasz to szaleństwo w ich oczach, jednocześnie tę wielką mądrość połączoną z niemniejszym sprytem dobrze podlanym poczciwym cwaniactwem, lekką bandytką, demolką i popieprzonymi pomysłami – jesteś, tak jak ja, koneserem meandrów kociej duszy i ten blog jest dla Ciebie.
Najważniejszymi bohaterami są tu koty. Ze wszystkimi swoimi zaletami i wadami. Koty na tym blogu są uczciwie i prawdomówne, nie ściemniają pod publiczkę. Lubią się dobrze zabawić, odpierzyć łobuzerkę, wylenić cielska, wygrzać dupska. Lubią też czułość i kochają całym sercem.
Ten blog to kompilacja moich tekstów napisanych na przestrzeni ostatnich 10 lat i mimo, że jest ich mało, to stanowią esencję duszy kotów, które przez ten czas pojawiały się w moim życiu.
Czytelniku, tu nic nie jest na serio. Ja tu małpuję. I moje koty też są małpami w cyrku.
Ten blog jest hołdem dla wszystkich kotów jakie spotkałam w swoim życiu.
To jest blog dla kotów, o ludziach.